Czy gdy ktoś Was pyta, jaka jest Wasza ulubiona gra
planszowa, odpowiadacie mu bez zająknięcia? Jeśli tak, to trochę zazdroszczę.
Ja siedzę właśnie przed półką pełną blisko 100 gier różnego pokroju. I naprawdę
niemożliwe wydaje mi się wskazanie tej jednej. Wśród gier wideo pewnie
sięgnąłbym po Quake 3, Dota, Football Managera czy World of Warcraft. Tu jednak
mam prawdziwą zagwozdkę. I przecież problemem nie jest mnogość opcji. Gier
wideo jest znacznie więcej, do tego grałem w nie od najmłodszych lat, boksując
się na konsoli Rambo czy strzelając z kumplem w Contrze na Pegasusie. Wypada
się jednak poznać trochę bliżej, więc blog o grach ulubionych. Czy takie da się
w ogóle wskazać?
Ulubiona gra młodości
Bardzo wcześnie zacząłem grać w gry karciane i planszowe. W
mojej rodzinie brylowało domino i warcaby, tysiąc, potem poker. Z dziećmi z
sąsiedztwa grywałem w Milionera, którego posiadam do tej pory. Przy nim
spędziłem na pewno najwięcej czasu. Potem przyszła pora na Munchkina, Ryzyko (o
którym specjalny odcinek znajdziecie na naszym kanale Youtube – Ograni – gry
planszowe i nie tylko), Magię i Miecz oraz Carcassonne. Na tym etapie na pewno
nie wskazałbym niczego, co polubiłem wyjątkowo – ot gry, które zabijały
nadmiary wolnego czasu.
Ulubiona gra wczesnej dorosłości
Na pewnym etapie zacząłem grać więcej, poznawałem też
bardziej zaawansowane gry. Przeplatały się przy tym także z tytułami jak
Potwory w Tokio, Dixit, Splendor czy Tajniacy. Tutaj bez wątpienia sięgnąłbym
właśnie po ostatnią, zwłaszcza, że potyczki w Mafii były moimi ukochanymi, a
przeniesienie formuły (oczywiście nie dosłownie) gry grupowej wciągało mnie w
rywalizację coraz głębiej. Razem z Sabotażystami sięgałem po gry proste, ale
idealne do gier towarzyskich.
Ulubione obecnie
To jest ta kość niezgody. Kocham takie pozycje jak Detektyw,
Nemesis, Diuna czy Res Arcana, ale nie wiem, czy nie sięgałbym jednak po
Terraformację Marsa (w której dość często wygrywam, więc to pewnie nie jest
przypadek). Człowiek z czasem zupełnie inaczej podchodzi też do pozycji dla
dwóch osób – od Mr. Jacka, Novej Luny, Ostoi, Pojedynku czy tak popularnego
ostatnio Halo Wieża. Priorytety się zmieniają. I to w sumie jest piękne.
Czyli Terraformacja?
Nie wiem. Ot, po prostu. W moim przypadku gry planszowe to
fajne wyzwanie, gra towarzyska, możliwość poznania czegoś świeżego. Często jako
podróżnik mam tak, że nie chcę i nie lubię wracać do kraju, w którym już byłem.
Z planszówkami tego nie ma – tutaj chętnie zagram pięć partii Diuny z rzędu,
tylko dlatego żeby spróbować zupełnie innego układu kart, jaki ułożyłem sobie w
głowie.
To chyba taki piękny czynnik, który wciągnął mnie w zabawę.
Macie może podobnie?
Trudno wskazać jeden tytuł. Ale Zaginiona Wyspa Arnak, Marvel Champions i Kawerna to moje ścisłe podium.