Czasami zadaję sobie pytanie: Czemu planszówki?
Dlaczego nie zbieram znaczków, kamieni, monet, figurek, książek czy innego
ustrojstwa?
Dlaczego gry upycham nawet pod łóżkiem (w ten sposób zlikwidowałem półkę
wstydu).
Co fajnego w sobie mają te tekturowe pudła wypełnione wszelaką zawartością?
Dlaczego ja?!
Obcowanie z namacalnym przedmiotem.
Dobro w postaci fizycznej sprawia mi radość. Na początku, jak dziecko, cieszę
się, kiedy dostaję powiadomienie o paczce w paczkomacie. Z niecierpliwością
czekam, kiedy poczuję ciężar zakupionej gry w rękach. Zanim zacznę rozgrywkę,
zastanawiam się, gdzie będzie jej miejsce na półce. W domu ściągam (palcami,
żadnych noży!) folię z pudełka. Palcami przejeżdżam po górze pudełka, napawam
się jej gładkością, chropowatością, teksturą i fakturą. Oglądam pudełko,
zaglądam do środka, podziwiam komponenty. Macie tak, że lubicie oglądać
figurki, żetony, plansze? Ja tak mam.
Interakcja
Gry planszowe potrafią zbliżać i integrować rodzinę oraz znajomych. W
dzisiejszych czasach wkurzają mnie telefony i powiadomienia. Kiedy idę z kimś
na piwo, to telefon wyciszam i dopuszczam tylko powiadomienia od najbliższej
rodziny. Brakuje mi zwykłej ludzkiej interakcji. W czasie rozgrywek rozmowa
toczy się ponad stołem, czasami zawiązywane są sojusze, a intryganci snują
pajęcze sieci, które przybliżą ich do zwycięstwa. Czasami ktoś się pokłóci,
sprawdzi zasady. Po prostu życie, które coraz częściej jest przekierowane na ekrany…
Każda jest o czymś innym
Nie ma dwóch takich samych planszówek, są tylko podobne. Uwielbiam być częścią
historii w grach stołowych. Staram się wczuć w swoją postać, z radością czekam
na kolejne scenariusze w grach fabularnych, czekam, aby otworzyć kopertę w
grach typu legacy. Jeżeli gry nie mają swojego świata, swojego lore, to również
dużą przyjemność sprawia mi poznawanie mechanik gry, złożenie jak najlepszego
silniczka, odkrycie potężnego kombosa karcianego, uwikłanie super intrygi. Zastanawiam
się, czy miałbym szansę na zwycięstwo z samym projektantem gry.
Sama przyjemność z gry
Planszówkowicz to taki trochę ukryty hazardzista. Czerpię również przyjemność z
samej gry. Uwielbiam te momenty losowości, kiedy czekam na decydujący wynik
rzutu kością, oczekiwanie potrzebnej karty na rynku, sprawdzenie, czy dobrze
zoptymalizowałem swoje ruchy. Wygrana albo przegrana. Fortuna sprzyjaj!
Wyzwanie
Przygoda z planszówką to również sprawdzenie swoich możliwości planowania,
przewidywania, logicznego myślenia oraz szczęścia. Wygrana czy śrubowanie
własnych wyników sprawia mi dużą satysfakcję, ponieważ gry potrafią być
wymagające, więc wymagają szarych komórek. Dla swojej próżności lubię wiedzieć,
że mi ich nie brakuje.
Próżność
Bardzo lubię patrzeć na swoją kolekcję. Uwielbiam ten moment
zaintrygowania, kiedy znajomi, którzy znają Chińczyka i Monopoly oglądają moją
kolekcję i są zdziwieni różnorodnością i ilością gier, choć moja kolekcja to
tylko 40 pozycji. Przyjemność (co prawda coraz mniejszą) sprawia mi tłumaczenie
zasad współtowarzyszą. Lubię, kiedy pytają się mnie o rady, kiedy chcą być ze
mną w drużynie. Choć chciałbym, aby było inaczej gry planszowe to gry planszowe
karmią moje ego i zaspokajają próżność.
A wy, za co uwielbiacie gry planszowe?
Samo granie w gry planszowe już jest przyjemnością . U mnie na drugi plan schodzą wyniki w grze , jak uda się wygrać - SUPER-