Po okolicznych wsiach, oraz w okolicach okolicznych wsi ,
grasują okoliczne potwory, które gnębią okolicz… pobliskich mieszkańców. Trzeba coś z tym
zrobić – pomyśleli okoliczni mieszkańcy. To sprawa dla reportera bohatera.
Naostrz dwa miecze i ryzykuj życie dla garści miedziaków oraz reputacji. Uważaj
jednak, nie każdy potwór okazuje się rzeczywiście potworem. Miecz w dłoń,
bojowy okrzyk na ustach i ruszaj w drogę na gościńce.
Kiełbasy w górę i golimy frajerów!
Pewnie takie motto mogło towarzyszyć niektórym bohaterom gry „Stwory z
obory”.
To karcianka wydawnictwa Muduko ociekająca rubasznym humorem podlanym
słowiańskim klimatem z nutką mitologii. Kogo nie śmieszy w roli broni kupa na
patyku? Kto nie ma ochoty podłożyć świni swojemu rywalowi?
Ta gra bywa nazywana polskim Munchkinem. Porównanie jak
najbardziej zasadne.
Dodałbym jeszcze, iż jest to Munchkin w świecie Jakuba Wędrowicza, bohatera
książek autorstwa Andrzeja Pilipiuka. Klimat przedstawiony w grze albo
pokochacie, albo odbijecie się od niego jak Polska od Portugalii.
O co chodzi?
Gracze wybierają swojego bohatera, który posiada inne
umiejętności lub bonusy startowe.
Następnie ruszamy na eksploatację świata gry.
Sam świat gry składa się z trzech stosów kart:
Karty wioski – w nich znajdziemy przedmioty,
przebrania, świnie (o których później).
Karty gościńca – tutaj z kolei czai się potwór lub
inne wydarzenie, którego musimy się podjąć.
Karty ekwipunku – rynek przedmiotów użytecznych do
walki z potworami.
W swojej kolejce możemy:
a) Kupić ekwipunek, o ile nas stać.
b) Dobierać karty wioski.
c) Dobierać i wykonywać akcje kart gościńca.
Jeżeli trafi nam się potwór, możemy z nim walczyć w myśl
zasady „na pohybel…”.
Sama walka jest prosta. Zliczamy nasze bonusy startowe, wykładamy karty
ekwipunku i rzucamy kostką. Jeżeli wynik jest równy lub większy od siły
potwora, ociekamy chwałą i splendorem, a okoliczni chłopi nazywają potomstwo na
naszą cześć.
Aby nie było zbyt łatwo i przyjemnie, pozostali gracze przed rozpoczęciem
naszej walki mogą zagrać również zakrytą kartę. Trzeba wybrać jedną z nich i
rozpatrzyć jej efekty, które niekoniecznie nam pomogą – każdy przecież chce być
bohaterem!
Drugą opcją jest wystawienie zlecenia na potwora.
Możemy do zlecenia dołożyć również karty, które wzmocnią potwora lub okażą się maskaradą,
ponieważ sami możemy przebrać się za potwora. Jeżeli podstęp się uda, cała
chwała należy do nas. Jeżeli zostaniemy zdemaskowani, to… no cóż, ksiądz z
ambony nie pochwali.
Za pokonanie potworów możemy uzyskać punkty sławy. Jeżeli zdobędziemy ich
siedem, to kim jesteśmy? Jesteśmy zwycięzcą!
Gra przeznaczona jest dla 2 do 5 graczy, sugerowany wiek to
13+. Mechanikę i zasady ogarnie ograny dziewięciolatek (z autopsji).
Podejrzewam, że wysoki wiek w stosunku
do mechaniki gry jest to spowodowane sercem gry – negatywną interakcją. Gra
wręcz nią ocieka, negatywna interakcja wychodzi nawet z zamkniętego pudełka.
Tutaj nie znajdziecie przyjaznych elfów w krainie wróżek, a aby zwyciężyć,
musisz dosłownie podkładać świnie przeciwnikowi. Są to specjalne karty, które
mogą spowodować szereg złych zdarzeń u naszych przeciwników - naprawdę wredne.
Wykonanie:
Pudełko ładne i zgrabne, wpasowuje się w większość półek
(niekoniecznie Kallax).
Karty dość grube, nie widzę potrzeby koszulkowania. Same grafiki są
humorystyczne, specyficzna kreska robi pozytywną robotę. Opisy są zabawne,
wypełnione czasami rubasznym humorem rodem od wujka na weselu, który jest już
po rosole. Proporcje tekstu do grafiki w porządku. Żetony zdrowia, miedziaki,
czy punkty sławy na grubej tekturce, wydruk czasami nie jest wyśrodkowany, ale
nie uważam tego za dużą wadę.
Podsumowanie:
Ciekawa i szybka karcianka wypełniona humorem. Specyficznym
humorem.
Głównym składnikiem jest negatywna interakcja. Jeżeli lubicie przaśny humor,
lubicie negatywną interakcję, to powinniście spróbować. Bawię się świetnie
razem z moimi dzieciakami.
Mieliśmy również Munchkina, ale został odesłany w kąt.
- Kompaktowy rozmiar
- negatywna interakcja
- humor
- Negatywna interakcja
- zawężone grono odbiorców